Skupmy się teraz na znaczeniu drugiej części mitu, czyli sforomułowaniu, że produkt „nie potrzebuje marketingu”.
Marketing definiujemy jako zespół działań związanych z rynkiem, więc co do zasady – nie ma rynku bez marketingu (chyba, że w Korei Północnej).
Wchodząc jednak w szczegóły i szukając dziury w całym – w powszechnym rozumieniu, znaczenie marketingu często sprowadza się do jego najbardziej charakterystycznej składowej, czyli promocji (reklama, public relations, komunikacja).
Jeśli nie promowałbyś swoich produktów lub usług w ŻADEN sposób, to jak konsumenci mieliby się dowiedzieć o ich istnieniu?
Nawet jeśli prowadzisz jedyną piekarnię w powiecie (i zakładasz, że wcześniej czy później każdy do niej trafi), to zapewne nad wejściem do niej widnieje stosowny napis komunikujący nabywcom z czym mają do czynienia, sprzedawca poleca klientom bułeczki z mąki razowej (sprzedaż bezpośrednia), a klientki rekomendują sobie produkty nawzajem (wirusowy marketing szeptany).
Okej, zgodzę się, że nie każdy produkt i usługa wymaga szeroko zakrojonej kampanii ATL (np. w reklamy w telewizji). Jednak zwyczajnie nie da się prowadzić działalności nie podejmując jakichkolwiek działań związanych choćby z komunikacją o ofercie – a to już jest jakaś forma reklamy.
Wniosek: nawet jeśli nie podejmujesz masowych działań reklamowych, to i tak reklamujesz swoje produkty lub usługi, choćby nawet w wybitnie niekonwencjonalny sposób. Co więcej, wybór takich, a nie innych kanałów komunikacji i sposobów dotarcia do klientów jest niczym innym niż właśnie marketingiem!