Jakiś czas temu grałem ze swoją ośmioletnią siostrzenicą w grę planszową o wdzięcznej nazwie Hej to moja ryba. Na początku radośnie przesuwaliśmy nasze piony w kształcie kolorowych pingwinów po planszy składającej się z mozaiki sześciokątnych kafelków. Po każdym ruchu pingwina zabieraliśmy z planszy jeden kafelek razem ze zdobytą rybą. W miarę postępu rozgrywki, na planszy było coraz więcej dziur i pustych przestrzeni, a coraz mniej możliwości ruchu. Decyzje były coraz trudniejsze, a napięcie rosło. Pod koniec gry nasze pingwiny pozostały uwięzione na lodowych krach lub zablokowane w sytuacjach bez wyjścia — aż do kompletnego impasu, oznaczającego koniec gry.

Gra o strategii i złożoności decyzyjnej dostosowanej do poziomu percepcji przedszkolaka natchnęła mnie głęboką refleksją. Otóż…

 

Wolność jest określona ilością dróg, którymi możesz podążyć

W naszym pingwinim modelu rzeczywistości, ta wolność była największa na początku rozgrywki, kiedy mogliśmy się udać w dowolnym z sześciu kierunków, jakie wyznaczały heksagonalne kafelki.

W którym okresie swojego dorosłego życia czułeś się najbardziej wolny?

Zgaduję, że tuż po maturze lub na studiach.

Dlaczego tak było?

Bo miałeś słuszne poczucie, że przed Tobą całe życie. Mogłeś zostać, kim tylko chciałeś. Równocześnie niewiele miałeś wówczas obowiązków i presji z zewnątrz. Relatywnie rzadko używałeś słowa „muszę”, bo faktycznie niewiele musiałeś. Nie miałeś jeszcze własnej rodziny, pierwsze prace nie były na serio, a i studia nie wyścigi. To był czas, w którym ilość dróg zdawała się nieograniczona (chociaż niestety o istnieniu większości nie mieliśmy pojęcia). To rzeczywiście była prawdziwa wolność.

 

Początek końca

A co potem? Potem okazuje się, że każda podjęta przez Ciebie decyzja sprawia, że „kafelków na planszy jest coraz mniej”. Twoja swoboda wyboru zmniejsza się, a jedna decyzja definiuje następną. Znany Coach — Maciej Bennewicz w swojej książce „Restauracja osobowości” posługuje się wyjątkowo trafną analogią kolei. W moim ulubionym fragmencie Bennewicz pisze o tym tak:

„Istnieją tory, które ułożono z przekonań, wzorców i nawyków, oparte na ukrytych często wartościach, które tkwią pod spodem jak podkłady pod szynami zasypane żwirem. Tory umożliwiają ruch pociągu (…). Przystanki, perony są z góry dane, bezdyskusyjne, na początku obowiązkowe. (…) Szkoła podstawowa, gimnazjum, szkoła średnia, matura, studia, stypendium, praca, małżeństwo, urodzenie dziecka, awans, zakup domu lub mieszkania na kredyt itd. – nadają rytm, ruch od stacji do stacji. A przecież jest jeszcze kandydowanie, licencja, obrona pracy, ubieganie się, nominacja, desygnowanie, piastowanie, kadencja, urzędowanie i wiele innych form aktywności na poszczególnych, przewidywalnych, zaszczytnych przystankach. Oczywiście istnieją warianty tej trasy, różne obciążenia, a nawet ślepe tory, jednak po to jest system, żeby przywracać ruch, żeby dawać prostą, bezdyskusyjną alternatywę bez alternatywy…”

Nagle okazuje się, że Twoja wolność ogranicza się do tego, jaką kawę w supermarkecie wybierzesz, (choć tu małżonka może narzucić swoje preferencje) lub w którym kierunku udasz się na spacer (o ile Twój pies nie zdecyduje inaczej). Jeśli zaczyna Cię przytłaczać poczucie, że coraz rzadziej robisz to, co chcesz, a coraz częściej to, co musisz, co powinieneś i co do ciebie należy — jest to znak, że powinieneś coś zmienić.

 

Zmiany, zmiany, zmiany…

Zmiany, o których tu mówię nie muszą oznaczać wywrócenia Twojego życia do góry nogami, (choć oczywiście mogą, jeśli masz taką potrzebę). Zmiany, o których mówię, mają dać Ci poczucie wolności w tym ustrukturyzowanym, przewidywalnym systemie.

Wróćmy do tezy, którą postawiłem na początku: wolność jest określona ilością dróg, którymi możesz podążyć. A zatem powinieneś zadbać o to, aby na Twojej drodze pojawiło się możliwie dużo skrzyżowań, rozjazdów i bocznych torów, w które możesz „skręcić”. Już sama możliwość dokonania zmiany kierunku — dostępność takiej alternatywy — da Ci poczucie wolności i pewności siebie.

Kiedy pracowałem na etacie, równocześnie prowadziłem własną działalność i od czasu do czasu dawałem się zapraszać headhunterom na rozmowy kwalifikacyjne. Przez kilka lat nie podejmowałem decyzji o zmianie pracy, ale świadomość tego, że mogę w każdej chwili pozostawić etat i zacząć robić coś innego, dawała mi psychiczny komfort — bezcenne poczucie wolności i niezależności, dzięki którym czułem się pewnie i bezpiecznie.

Oczywiście na ogół nie jest tak, że wszystkie nowe drogi pojawią się nagle. Musisz je sobie wypracować i jeśli nie zacząłeś odpowiednio wcześniej, to może Ci to zająć sporo czasu.

Poniżej przedstawiam kilka pomysłów na to, w jaki sposób zadbać o nowe, alternatywne drogi życiowe.

 



Miej plan B
Bez względu na to, czym się zajmujesz, warto mieć dobrą alternatywę. Zadaj sobie pytanie, czym się zajmiesz, gdybyś stracił pracę? Co mógłbyś robić gdyby Twoja firma splajtowała? Stawiaj się w zupełnie skrajnych sytuacjach i szukaj odpowiedzi, które Cię usatysfakcjonują.

Przykład chyba najbardziej skrajnego pytania, które ja sam sobie stawiam to, czym mógłbym się zajmować (jestem grafikiem), gdybym nagle stracił wzrok?

Poza planem B, miej też plan C, D, E i F. Miej cały alfabet planów. Gotowych i w miarę przemyślanych rozwiązań, które w razie nagłej potrzeby po prostu wyciągniesz i zastosujesz.

 

Szukaj i eksploruj
Otwórz się na świat, ludzi i nowe doświadczenia. Spróbuj różnych zajęć i aktywności. Zrób to, czego jeszcze nie robiłeś, ale zawsze miałeś na to ochotę. Skocz ze spadochronem, zapisz się do biblioteki, adoptuj zwierzaka, idź na kurs garncarstwa lub zostań wolontariuszem. Sam szybko zauważysz wokół siebie mnóstwo możliwości. Pewnie niektórych rzeczy spróbujesz tylko raz, ale może w innych się zakochasz i staną się Twoja pasją lub sposobem na życie?

 

Rozwijaj pasję
Miej coś, co Cię szczerze angażuje. Solidne hobby, któremu poświęcisz sporo swojej uwagi i czasu. Chodzi jednak o aktywne, twórcze zaangażowanie. Picie piwa, to fajna i popularna, ale w sumie kiepska pasja. Jeśli jednak przeczytasz kilka książek o piwowarstwie, dowiesz się wszystkiego o słodowaniu pszenicy i gotowaniu brzeczki oraz zainwestujesz w niezbędny sprzęt warzelniczy — to będziesz pasjonatem piwa z prawdziwego zdarzenia.

 

Ucz się cały czas
Pamiętaj, że człowiek uczy się przez całe życie. Zadbaj o samorozwój. Oferta najróżniejszych szkół podyplomowych i kursów dla dorosłych jest tak szeroka, że na pewno uda Ci się wybrać coś dla siebie. To świetne miejsce na poznanie nowych ludzi, wymianę doświadczeń i poszerzenie horyzontów.

Ja regularnie korzystam z oferty kursów „Uniwersytetu Otwartego” na Uniwersytecie Warszawskim, które szczerze polecam.

 

Wprowadzaj zmiany
Pewnie zastanawiasz się jak znaleźć czas na naukę, rozwijanie pasji i kolekcjonowanie nowych doświadczeń. No cóż — czas to jedyny zasób, którego nie da się magazynować. Żeby podjąć nową aktywność musisz zrezygnować z czegoś, co robiłeś do tej pory. Innej rady nie ma.

Potraktuj to jak zamknięcie jednego rozdziału i otworzenie następnego. Nie bój się wprowadzać zmian w swoim życiu. Każda zmiana przynosi nowe doświadczenia i otwiera nowe drogi — a nowych dróg tu właśnie poszukujemy.

 


Nie boj się kroku wstecz
Jeden z moich znajomych ukończył ciężkie studia farmaceutyczne, ale okazało się, że praca w aptece go nie pociąga. Zdecydował robić w życiu to, co jest jego pasją i sprawia mu największą frajdę — projektuje i buduje piece kaflowe. Tak — magister z kielnią. Ale za to szczęśliwy.

Czasami zdarza się, że zabrniesz w ślepą uliczkę. Nie bój się wykonać kroku wstecz. Jeśli cofnięcie się otworzy Ci nowe drogi i sprawi, że będziesz szczęśliwy, to nie zastanawiaj się ani chwili.