O ile mi wiadomo, psychologia nie nazwała jeszcze żadnego zjawiska społecznego Kompleksem Steve’a Jobsa. Termin ten ukułem na własne potrzeby, na podstawie obserwacji i rozmów z niektórymi moimi klientami oraz — co gorsze — w wyniku autodiagnozy…

 

Grupa ryzyka

Jeśli chcesz wiedzieć czy problem dotyczy również Ciebie, odpowiedz na poniższe pytania:

  • Czy masz już własny biznes lub zamierzasz go wkrótce uruchomić?
  • Czy każda dziedzina, o którą choćby się otrzesz, rodzi w Twojej głowie pomysły nowych produktów i usług?
  • Czy uważasz, że Twoje pomysły i rozwiązania są na ogół lepsze niż pomysły innych ludzi?
  • Czy masz w głowie całą „wizję” swojego przedsięwzięcia — od początku masz już nazwę, wykupioną domenę lub pomysł na logo?
  • Czy w biznesie kierujesz się zasadą „Wyróżnij się albo zgiń”?
  • Czy jesteś perfekcjonistą, zwracającym uwagę na najdrobniejsze detale i angażującym się w każdy aspekt swojej działalności?
  • Czy masz tendencję poprawiać zadania, które wcześniej delegowałeś swoim pracownikom lub wykonawcom?
  • Czy inspirują Cię życiorysy takich ludzi jak Steve Jobs, Robert Branson lub Mark Zukerberg?
  • Czy czytujesz książki i blogi o tematyce biznesowej i/lub oglądasz pogadanki motywacyjne na TEDx?

Jeśli odpowiedziałeś twierdząco, na większość pytań, to gratuluję — prawdopodobnie masz kompleks Steve’a Jobsa i możemy przybić sobie piątkę.

W czym tkwi problem?

Kreatywni i przedsiębiorczy ludzie bywają bezkompromisowymi perfekcjonistami (tak jak Steve Jobs), ale to jeszcze nie problem. Przeciwnie — takie cechy pozwalają generować dobre projekty i osiągać spektakularne nieraz sukcesy.

Problem zaczyna się wtedy, kiedy mając takie cechy, naczytasz się biografii sławnych milionerów i nasłuchasz o tym, że „jesteś zwycięzcą”.  Słowem – dasz sobie wmówić, że jesteś nieprzeciętnym wizjonerem i przyszłym CEO wielomilionowego startupu. Przestaniesz słuchać dobrych rad innych ludzi, bo uznasz, że oni po prostu nie rozumieją Twojej fenomenalnej idei. Nie dorośli do niej. Im więcej słów krytyki usłyszysz, tym bardziej utwierdzisz się w przekonaniu, że „samotna jest droga geniusza”.

Refleksja wcześniej czy później nadejdzie i wówczas zweryfikujesz swoje wybory. Wówczas zorientujesz się, że w swojej „samotnej drodze” często traciłeś czas na wyważanie dawno już otwartych drzwi lub ciągnąłeś za klamkę, mimo wielkiego napisu „pchać”. Wiele drzwi mijałeś, nie wiedząc nawet, że mógłbyś je otworzyć.

Dlaczego? Bo byłeś przekonany, że wszystkie cechy, umiejętności i środki, niezbędne do osiągnięcia sukcesu są skoncentrowane w Tobie.

Tymczasem, spektakularne sukcesy, o których czytałeś, mimo wszystko nie były dziełem jednego człowieka. Zarówno Apple jak i Pixar zatrudniają najlepszych specjalistów na świecie. Firmy powołane przez Jobsa dysponują budżetami, które pozwalają na tworzenie dziesiątków prototypów oraz przeprowadzenie setek testów i badań, zanim jakikolwiek produkt zobaczy światło dzienne. Projekty, które się nie sprawdziły są bez sentymentów wywalane do kosza – bez względu na to ile milionów dolarów kosztowały i ile czasu pochłonęły. A ile kosztuje marketing tych produktów – tego chyba nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić i znaleźć stosownego porównania.

Nie wierz w mit, że przebłysk geniuszu uczyni cię milionerem. Tak nie będzie!

 

Czy to znaczy, że nie masz szans na sukces?

Przeciwnie — jesteś przecież geniuszem i wizjonerem. Problem z sukcesem jest jednak taki, że poza świetnym pomysłem i nieszablonową wizją, wymaga bardzo dużo pracy.
Czerp z Jobsa i innych ikon biznesu całymi garściami, ale na razie zapomnij o ekscentryczności i image’u socjopaty – ok? Zostaw to na później, kiedy Twoja marka będzie już rozpoznawalna, a na Twoim koncie będzie pokaźna sumka. Na razie określ kierunek, w którym zmierzasz. Pracuj wytrwale i bądź konsekwentny, ale pozostań otwarty na ludzi, ich dobre rady i pomysły. W końcu to dla nich tworzysz swój startup – czyż nie?